Znowu długa przerwa w postach :) Chciałam opisać każdy dzień z osobna, ale nie wiem czy uda mi się przypomnieć sobie wszystko co się działo do tej pory. Tak jestem tu już miesiąc tzn. u rodzinki :) Czasu na pisanie nie ma wiele, a jak jest to się nie chce ;) Z powodu nadchodzącego huraganu szkoły są jutro zamknięte. Dla mnie to oznacza właściwie dzień wolny bo hostka jest nauczycielką ;) Dziś kupiłam sobie gruuuby zeszyt, w którym chcę opisać mój rok tutaj :D No mam nadzieję, że to będzie rok :D
Jak napisałam wcześniej chciałabym opisać każdy dzień tu spędzony by po roku mieć pamiątkę ;) Sądzę, że nie uda mi się to na blogu, ale być może papierowy pamiętnik (dziennik właściwie) zda egzamin :)
Dnia pierwszego, a zarazem ostatniego dnia szkolenia zapakowali nas do autobusów i wysłali do rodzin. Podczas zdawania pościeli dziewczyny pracujące w training school pytały czy na pewno znamy numer autobusu i przystanek, na którym powinniśmy wysiąść. Po pożegnaniach (buziaki Gosia :*****) wreszcie wyruszyliśmy...Dla mnie to była krótka przejażdżka bo wysiadałam na pierwszym przystanku White Plains, NY. Reszta ludzi pojechała dalej do CT i MA. Właściwie to mieszkam w CT, ale bliżej było hostce przyjechać na pierwszy przystanek. Pogoda była tragiczna. Cały czas padał deszcz. Samo spotkanie z hostką było dla mnie najbardziej stresującą rzeczą tutaj :) Wysiadłyśmy, około pięciu dziewczyn, czekały jakieś może dwie hostki. Mojej nie było. Stres się powiększał ;) Zastanawiałam się czy pomimo skype'a i zdjęć ja poznam ją i ona mnie :D Za około pięć minut wychodzi zza rogu, poznałam ją jeeee :P Podeszła przytuliła mnie i powiedziała, że cieszy się, że mnie widzi :) tak wiem chciała być miła ;) Potem zabrałam bagaże i do samochodu. Dziewczynki spały w samochodzie. W drodze do domu sporo mówiła i ku mojemu zdziwieniu ja też potrafiłam z nią porozmawiać :D Myślałam, że z tego stresu nic nie powiem :) W międzyczasie obudziła się starsza więc się z nią przywitałam. Hostka powiedziała "to jest Gosia, będzie z nami mieszkać i pomoże opiekować się Twoją siostrą", na co A. "Gosia już wraca" :P hostka "nie, Gosia nie wraca, zostaje i będzie mieszkać z nami". Po półgodzinie wreszcie dotarłyśmy do domu. Dałam A. mały prezent, który kupiłam by dać jej jak tylko ją zobaczę, ale ze względu na deszcz nie wysiadła z samochodu no i spała. Hostka z dziewczynkami oprowadziła mnie po domu i pokazała mi mój pokój. Widziałam go przez skype'a, ale wyglądał trochę inaczej. Jak powiedział host, "C. zrobiła kawał dobrej roboty by pokój wyglądał tak jak wygląda". Weszłam, patrzę, a tam zdjęcia, które im wysyłałam (mojej rodzinki) mam wydrukowane i porozstawiane wszędzie w pokoju. To był naprawdę super prezent! Akurat był czas na lunch. W tym czasie przyjechał host, który wrócił z podróży służbowej. Po lunchu właściwie nie wiedziałam co robić ;) trochę posiedziałam z nimi, pobawiłam się z A. no i dałam im prezenty. Oczywiście najbardziej host się cieszył z butelki wódki ;) Po rozpakowaniu był czas na dinner, nie wiem jak to napisać bo to właściwie taka obiado-kolacja. I tak minął mi pierwszy dzień u rodzinki :)
to musiał być super przemiły gest - te zdjęcia Twojej rodziny! niby nic wielkiego, a jednak.
OdpowiedzUsuńno to życzę powodzenia i czekam na więęęęęęęęęęęcej! : )
Buziuaki z Wrocławia
no pięknie, pięknie, czekam na więcej informacji jak u ciebie, a jak nie będziesz miała z kim pogadać akurat to zapraszam na fb i oby do zobaczenia w lipcu :P
OdpowiedzUsuńPS. Zmienił się adres mojego bloga.
Aguta tak to był dla mnie taki prezent, że każdemu zaraz rospowiedziałam i pokazywałam przez skype'a :D Postaram się pisać więcej :) BUZIAKI z USA ;)
OdpowiedzUsuńMegi Twojego bloga czytam regularnie :) No ja mam nadzieję do zobaczenia :) Jak mnie zobaczysz dostępną na fb śmiało pisz :)
W końcu nowy post :) Gosia pisz częściej! Buziaki
OdpowiedzUsuń