Przed Halloween wybrałam się z hostką, dziećmi i jej rodziną na farmę gdzie zbieraliśmy jabłka. Taka ich tradycja. Można też było kupić sobie dynie.
Po pikniku pojechaliśmy do rodziców hostki gdzie zrobiłam swoją pierwszą halloweenową dynię.
Samo Halloween ze względu na huragan było, przynajmniej u mnie, niezbyt ciekawe. Poszłam z hostami ich znajomymi i dużą A. na "trick or treating", zebraliśmy trochę słodyczy i wróciliśmy bo na ulicach przez brak prądu nie było światła. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia dekoracji halloweenowych domu w sąsiedztwie bo zgarnęli je przed huraganem, mam tylko jedno zrobione gdzieś, kiedyś po drodze :D
Thanksgiving spędziłam u rodziny hosta w Indianie. Wyjechaliśmy w środę ok.13, zatrzymaliśmy się w Ohio na nocleg, rano śniadanie i dalej w drogę. O 11 w czwartek byliśmy na miejscu. Wieczorem zjedliśmy świąteczny obiad. W piątek pojechaliśmy na rodzinną plantacje choinek wybrać drezwko dla rodziny siostry hosta i spotkać Mikołaja :) W sobotę po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną. Myślałam, że tak długa podróż samochodem z dziećmi będzie bardzo męcząca, ale było ok. Dziewczynki były grzeczne :) Nawet udało mi się zobaczyć panoramę NYC nocą bo host wybrał inną drogę :)
6.12 były Mikołajki, święto nie obchodzone tutaj. Rozmawiałam z hostką i sisotrą hosta na temat naszych tradycji świątecznych i wspominałam im o tym dniu. Ku mojemu zaskoczeniu po powrocie z pracy hostki dostałam prezent. Byłam naprawdę w szoku bo się nie spodziewałam, że w ogóle zapamięta ;) Oto co dostałam :)
Kartka z okładką po POLSKU i kartę do Starbucksa na 30$ :)
Potem wyszliśmy sobie na obiad. Dzwoniła też siostra hosta "no bo 6.12 ro u was święto i tak myślałam o Tobie" :) Było to naprawdę bardzo miłe!!!!
Ten weekend był intensywny, ale bardzo pozytywny :) W piątek wybrałyśmy się z dziewczynami zjeść coś na mieście. Wybrałyśmy typowo amerykańską restaurację serwującą burgery potem shake o smaku masła orzechowego i czekolady w Lucky's. W sobotę z racji wolnej chaty u koleżanki pizza i filmy, a w niedzielę au pair meeting czyli łyżwy.
W zeszłą niedzielę kupiliśmy choinkę. Postała sobie tydzień żeby gałęzie trochę się wyprostowały no i w tą sobotę ją ubraliśmy. Dostałam też swoją skarpetę :)
To taki post o wszystkim. W sumie chyba najważniejsze rzeczy, które się wydarzyły ostatnio. Jak bym pisała regularnie to by było parę postów ;) Najważniejsze, że czuję się tu naprawdę dobrze i mam wspaniałą rodzinkę!
Nie żebym się czepiała, ale mogłabyś częściej pisać co u Ciebie słychać ;-)
OdpowiedzUsuńNie żebym się czepiała, ale zawsze możesz skrobnąć maila z zapytaniem ;) No dobra może w Nowym Roku coś wrzucę, a może dziś...kto wie :D Zresztą i tak nikt tego nie czyta :P
OdpowiedzUsuń